piątek, 26 czerwca 2015

Prolog

Był wieczór, 31 października, Halloween. James Potter żałował, że jest wojna i musi ukrywać się przed Voldemortem, bo inaczej chętnie nastraszyliby z Syriuszem kilku mugoli lub czarodziejów - co było ich corocznym zwyczajem. Miał nawet przygotowane na ten czas kilka zaklęć, które wymyślał w przerwach między ich najważniejszym projektem. No, ale cóż - przebranie się za Voldemorta, jeden z ich pomysłów, odpada. Pewnie prędko wpadliby na kilkunastu próbujących ich zabić aurorów. Chociaż to i tak była ciekawsza opcja niż siedzenie cały czas w domu, co robił już od roku. Zaczynało się robić nudno.
  James zastanawiał się nad wyjściem na dwór pod peleryną - niewidką, gdy do pokoju wleciał Harry na małej miotle. Rogacz roześmiał się, gdy chłopczyk wykonał gwałtowny zwrot, wzniósł się w górę, zanurkował i zatrzymał się kilka centymetrów nad podłogą.
  - Gdy ta wojna się skończy i pójdziesz do Hogwartu, zostaniesz najlepszym graczem quidditcha w historii - powiedział ze śmiechem. - No, może oprócz mnie.
  Podniósł Harry'ego z miotły i usadził sobie na kolanach. Chłopczyk spojrzał na niego dużym, zielonymi oczami - oczami Lily.
  - Co tam, mały? Tobie też się nudzi?
  Harry pokiwał głową. James roześmiał się.
  - Chodź, znajdziemy Lily.
  Rogacz wstał i posadził chłopczyka z powrotem na miotle. Harry natychmiast wzbił się w górę, lecz i tak nie mógł dolecieć wyżej niż na półtora metra. Poleciał za Jamesem do kuchni, wykonał fikołka w powietrzu i wylądował tuż przed czytająca książkę Lily.
  - Mówiłam ci, żebyś nie latał, gdy nikt odpowiedzialny cię nie pilnuje? - Lily odłożyła książkę i podniosła Harry'ego.
  - A ja to co? - spytał urażony Rogacz.
  - Ty nie jesteś odpowiedzialny.
  - Ej!
  Lily wzruszyła ramionami.
  - Ale to prawda. Nie jesteś odpowiedzialny.
  - Jestem!
  - Chciałeś wyjść przebrany z Voldemorta.
  - No i co z... Ej, czekaj, skąd wiesz?
  Lily uśmiechnęła się.
  - Głośno rozmawiasz z Syriuszem.
  - Musisz zawsze podsłuchiwać? - mruknął James.
  - Nie podsłuchuję, po prostu przechodziłam obok.
  - Gugu!
  Harry wskazał na okno.
  - Co się stało? - spytała go Lily.
- Gugu!
  Tknięty przeczuciem, James wyjrzał przez okno. Ulica zapełniona dziećmi w różnych strojach, z koszykami na cukierki. Grópka czarownic i szkieletów zatrzymała się przed jednym z domów i zadzwoniła. Frankenstain i mała wiedźma rozmawiali z duchem. Jakiś młody chłopczyk podszedł do mężczyzny w kapturem. Dynia i...
  Mężczyzna w kapturze.
  James przyjrzał mu się uważnie. Mały chłopczyk pisnął i odsunął się od nieznajomego. Mężczyzna minął go i ruszył w kierunku domu Rogacza i Lily.
  Tylko kto yo był? James miał wrażenie, że to jest... Ale nie, to niemożliwe. Przecież są chronieni. Tylko Peter może... Ale co, jeśli...? Nie, Glizdon był ich przyjacielem. Nie zrobiłby czegoś takiego. Ale co, jeśli? To pytanie nie dawało mu spokoju. Pettigrew nie mógłby... Chociaż... Gdyby tak na to spojrzeć... Zawsze ciągnął do silniejszych od niego. Był strachliwy. Mógłby się przestraszyć i ich... James nie potrafił dopuścić do siebie tej opcji. Przecież Peter był ich przyjacielem! Nie zrobiłby czegoś... czegoś takiego! Chociaż... czy rzeczywiście był z nimi tak bardzo związany? Oddalony na drugi plan. Przyjaciel ich trójki - czwórki, jeśli wliczyć Lily. Nic dziwnego, że poczuł się niechciany. Piąte koło u wozu. Może jednak to zrobił... Może jednak... Może... zdradził.
  - James? - spytała niepewnie Lily.
  Mężczyzna w kapturze podchodził coraz bliżej. Zaklęciem otworzył drzwi.
  - Lily! - krzyknął James. - Weź Harry'ego i uciekaj!
  Rogacz zbiegł na dół, mając nadzieję, że jego rodzinie nic się nie stanie, że zdoła powstrzymać Voldemorta. Ale jak? Przecież nawet nie miał różdżki. Dopiero teraz przypomniał sobie, że zostawił ją u siebie w pokoju. Jak mógł być taki głupi! Nie, nie głupi. Ufny. Ufny przyjacielowi.
  Voldemort stał tam, na dole. James wiedział, że nie zdoła go powstrzymać. Zginie. Trudno. Oby tylko Lily i Harry przeżyli.
  Czarny Pan wymierzył w niego różdżką.
  - Avada Kedavra!
  Jak w spowolnionym filmie, James zobaczył zielony promień pędzący w jego kierunku. Prawie nie poczuł bólu. Po prostu lekkie uderzenie i upadek na podłogę. Śmierć była krótka. Miał tylko czas, by pomyśleć dwa słowa.
  Lily. Harry.
  A potem wszystko ogarnęła ciemność.4

• ★ • ★ • ★ •
Dwanaście lat później

Wielki, czarny pies stał na szczycie niewielkiego wzgórza. Wpatrywał się intensywnie w miejsce, gdzie jeszcze dwanaście lat temu były tylko ruiny. Teraz stał tam ogromny dom - niemalże identyczny jak ten poprzedni. Za budynkiem dało się dostrzec bramki do quidditcha.
  Pies prychnął. Więc jednak James to zrobił. A myślał, że Lily go powstrzyma...
  Zwierzę zbiegło ze wzgórza i wbiegło na teren rezydencji. Co prawda stał tam wysoki mur i brama, ale on mógł go przekroczyć bez otwierania. Pies podbiegł do drzwi i rozejrzał się wokoło ostrożnie. Nikogo nie było.
  Zwierzę przekształciło się w wysokiego, czarnowłosego mężczyznę. Jego włosy, sięgające ramion, wyglądały, jakby obciął je nożem. Ubranie było brudne i podarte. Jednak mimo to, nadal dało się dostrzec wesoły błysk w jego czarnych oczach.
  Zapukał do drzwi.
  - Nie, nie ma mnie - dobiegł zza nich znajomy głos.
  Mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
  - Przecież słyszę, że jesteś, Rogasiu - zauważył.
  Przez chwilę za drzwiami było cicho. Potem otworzyły się szeroko i stanął w nich czarnowłosy mężczyzna w okularach. Wytrzeszczył oczy.
  - Syriusz! Łapa! Syriuszek! Łapeńcio! - uściskał go, po czym odsunął się. - Śmierdzisz.
  Syriusz zanosił się śmiechem.
  - W Azkabanie łazienki nie ma - przypomniał.
  - Fryzjera też nie - stwierdził Rogacz. - Ciekawe, co by powiedziała Dorcas...
  - Och, zamknij się - Syriusz naburmuszył się.
  Rogacz uśmiechnął się szerzej.
  - Lily! - zawołał.
  - Co tym razem?! - z wnętrza domu dobiegł zirytowany głos. - Jeśli znowu...
  - Masz nowego klienta do salonu fryzjerskiego!
  Cisza. Po chwili usłyszeli kroki i w drzwiach stanęła rudowłosa kobieta.
  - Syriusz?! - skrzywiła się. - Śmierdzisz. Marsz do łazienki, ale już! Jest tam, gdzie poprzednio.
  Łapa uśmiechnął się.
  - Też mi ciebie brakowało, Lily.
  Kobieta wywróciła oczami.
  - Dobrze, że żyjesz, bla, bla, bla. Starczy? I skoro już ty jesteś, pójdziesz do Hogwartu.
  Rogacz zrobił urażoną minę.
  - On może, a ja nie?
  - Pies to zwierzę domowe, jeleń nie - przypomniała mu Lily. - Syriusz, doprowadź się do porządku, idziesz na Privet Drive 4.

• ★ • ★ • ★ •
W Hogwarcie

Sowa zastukała do okna gabinetu dyrektora Hogwartu. Dumbledore wpuścił ją do środka i spojrzał na list, który przyniosła.

Szanowny Albusie,
Chciałbym prosić Cię o przyjęcie do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart czarownicę o imieniu Alys Darkmoon. Może pamiętasz naszą rozmowę o tej osobie. Mimo to chciałbym, abyś ją przyjął do szkoły i pozwolił jej zostawać w Hogwarcie również na wakacje.
Korneliusz Knot
PS Zmień jej nazwisko.

Dyrektor spojrzał na ścianę w zamyśleniu.
  Tak, pamiętał ich rozmowę. Alys Darkmoon... Ta dziewczyna była niebezpieczna. Niebezpieczna dla uczniów, ale bardziej niebezpieczna, gdyby śmierciożercy się o niej dowiedzieli. A teraz dwoje było na wolności. Teraz nie tylko ona była niebezpieczeństwem. Ona była w niebezpieczeństwie. Jeśli któryś sługa Voldemorta dowiedziałby się o niej... Dumbledore wolał nie myśleć, co mogłoby się stać.
  Westchnął i sięgnął po pióro.

Drogi Korneliuszu,
Dobrze, przyjmę ją. Rozumiem, jakie niebezpieczeństwo dla nas stanowi. Chciałbym Cię jednak prosić o pomoc kilku aurorów - niebezpieczeństwo stanowi ona i dwoje śmierciożerców znajdujących się na wolności.
Pozdrawiam,
Albus Dumbledore

Wręczył list sowie.
  - Zanieś to Ministrowi.

1 komentarz:

  1. Znów kradnę ci pierwszy komentarz.
    Tak myślałam, że zaczniesz od nowa. No i wprowadzasz swoją postać, to może być interesujące. Ale cieszę się, że wracasz. ^^
    Przez całą pierwszą część mam ciary na plecach. Nie żartuję. Ale taka moja natura, ekscytuję się praktycznie wszystkim. Huncwoci znów w akcji? Fajnie. Ale... dwóch śmierciożerców na wolności? Syriusz i kto? Bo Bellatrix uciekła później, prawda? Holender, nie pamiętam. Ale ciekawi mnie, co będzie robił Syriusz i o co chodzi z Alyson. No i czy Dumbel wie, że James i Lily żyją? No i czy Harry... HARRY! Umarłam. x.x
    Ashnnon
    PS. U mnje nowy rozdział: praeditos-z-hogwartu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń