poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 1.

- CO TO JEST?!
  Harry otworzył oczy i zamrugał. Wymacał okulary na szafce nocnej obok swojego łóżka i nałożył je na nos. Rozejrzał się wokoło zasypanym wzrokiem.
  Zasnął nad książkami. W nocy pisał esej na Historię Magii i zasnął. Miał szczęście, że wujostwo nie zajrzało do jego pokoju.
  Harry szybko schował książki i wstał. Szybko przebrał się w ubranie, które nie jest pidżamą i wybiegł z pokoku.
  Gdy zobaczył, co działo się na dole, mało nie wybuchnął śmiechem. Wuj Vernon starał się odgonić od siebie wielkiego, czarnego psa, który warczał i za nic w świecie nie chciał wyjść.
  Wuj spojrzał w górę i dostrzegł Harry'ego.
  - Chłopcze! - krzyknął ze złością. - To twoje?
  Pies warknął. Chyba nie podobało mu się bycie traktowanym w ten sposób. Zwierzę spojrzało w kierunku Harry'ego, 'hauknęło' z zaskoczeniem, po czym podbiegło do niego. Chłopiec przykucnął i podrapał psa pod brodą. Zwierzę nie miało obroży. Zamiast tego wokół szyi miało opleciony sznurek, z którego zwisała jakaś kartka. Harry zerwał to.

Drogi Harry,
Ten pies nazywa się Łapa. Jest on prezentem urodzinowym dla Ciebie (nie wspominaj mu tego, bo będzie na mnie bardziej zły niż jest teraz). Mam nadzieję, że Ci się spodoba (hej, kundlu jeden, co patrzysz?!). Weź go ze sobą do Hogwartu, Dumbledore się zgodził.
Pan Gall Anonim, Pani Galla Anonimowa oraz Łapa

Harry wpatrywał się przez chwilę w kartkę.
  - Dzisiaj mam urodziny - powiedział sam do siebie.
  Pies spojrzał na niego podejrzliwie, po czym zerknął na list. Harry schował kartkę do kieszeni.
  - Miałeś tego nie oglądać - powiedział do psa. - Łapo.
  Wuj Vernon zmarszczył brwi.
  - To prezent dla ciebie.
  Łapa natychmiast odwrócił się i warknął. Wuj cofnął się o krok.
  - Dobra, dobra - burknął. - Ale przypilnuj go, niech nas nie pogryzie! - pogroził mu grubym paluchem i ruszył w kierunku kuchni. - I chodź, robisz śniadanie!
  Harry mógłby przysiąc, że w oczach psa błysnęła wściekłość. Ale przecież nie mógł rozumieć?

Po śniadaniu, wuj Vernon, ciotka Petunia i Durley usiedli przed telewizorem i włączyli 'BBC News'.
  - Ostatnio z więzienia uciekło dwoje ludzi - oznajmił spiker. Łapa spojrzał leniwie w ekran. - Są to bardzo niebezpieczni, seryjni mordercy. Pokazujemy ich zdjęcia - na ekranie pojawiło się zdjęcie czarnowłosego mężczyzny. Jego włosy były nierówno ucięte i sięgały ramion. Ubranie było brudne i podarte.
  Łapa ziewnął.
  - Oto Syriusz Black - poinformował telewizor. - Zabił trzynaście osób w biały dzień.
  - Trzynaście? - powtórzył Harry. Łapa obdarzył go spojrzeniem, mówiącym: 'No chyba w to nie wierzysz, nie?'.
  Na ekranie pojawiło się kolejne zdjęcie. Tym razem przedstawiało czarnowłosą kobietę. Wyglądała na szaloną.
  Łapa gwałtownie zerwał się z podłogi i warknął.
  - Bellatrix Lestrange, zabiła dziesiątki ludzi. Jeśli ktoś ich widział, proszę o zadzwonienie na policję. Dziękujemy - na ekranie z powrotem pojawiła się twarz spikera. - Ministerstwo Gospodarki informuje, że...
  Wuj Vernon uderzył pięścią w stół, zagłuszając dalsze słowa spikera.
  - Nawet nie powiedzieli, skąd tych dwoje uciekło! Przecież mogą teraz iść naszą ulicą!
  Łapa warknął cicho.
  - A co jeśli...? - wuj spojrzał nagle na Harry'ego. - Załóżmy, że tych dwoje to tacy, jak on. Gdyby tak było, pewnie nie powiedzieliby nam, skąd tych dwoje uciekło. Więc... WYNOŚ SIĘ STĄD!!! - wuj chwycił Harry'ego za bluzkę i pociągnął na górę. - NIE CHCĘ CIĘ TU WIĘCEJ!!! I ZABIERZ STĄD TEGO GŁUPIEGO PSA!!!
  Harry, już w swoim pokoju, szybko spakował szkolny kufer, po czym spojrzał na psa.
  - Że też jego niezwykła inteligencja musiała się objawić właśnie w tym momencie - westchnął.

• ★ • ★ • ★ •
W Hogwarcie

Alys nabrała głęboko powietrza i zapukała do gabinetu dyrektora Hogwartu. Odpowiedziało jej przytłumione 'proszę!'. Dziewczyna niepewnie nacisnęła klamkę i uchyliła drzwi.
  Dumbledore podniósł na nią wzrok.
  - Ach, Alys! Wejdź, proszę.
  Alys wsunęła się do gabinetu i rozejrzała nieufnie wokoło. Naprzeciwko drzwi stało duże biurko, a przy nim dwa krzesła - jedno po jej stronie, drugie po przeciwnej. Na jednej z szafek siedział ognistoczerwony ptak i przypatrywał jej się z zainteresowaniem. Obok znajdowała się jakaś dziwna czapka.
  - Usiądź - dyrektor wskazał jej krzesło, a Alys usiadła. Dumbledore zajął miejsce po przeciwnej stronie biurka. - Czy Minister poinformował cię, dlaczego chciałem się z tobą spotkać?
  Dziewczyna pokręciła głową.
  - We wrześniu dołączysz do tej szkoły.
  Alys spojrzała na dyrektora z zaskoczeniem.
  - Będziesz należała do trzeciej klasy - ciągnął Dumbledore. - Mam nadzieję, że szybko nadrobisz materiał i nie będzie ci to sprawiało problemów.
  Dziewczyna, zaskoczona, przytaknęła.
  - Muszę jednak prosić, byś nikomu nie ujawniała swojej prawdziwej tożsamości. Dla innych uczniów będziesz Beatrice Lacey, zrozumiałaś?
  - Tak, panie dyrektorze - zgodziła się Alys.
  Dumbledore wręczył jej kopertę.
  - Tu masz listę przedmiotów potrzebnych do nauki na trzecim roku, a także drugim i pierwszym. Wszystko to możesz kupić na ulicy Pokątnej. Wiesz, jak tam się dostać?
  - Jasne, że tak - dziewczyna powoli odzyskiwała pewność siebie.
  Dyrektor uśmiechnął się.
  - Znajduje się tam również bilet na pociąg do Hogwartu. Odjeżdża 1 września ze stacji King's Cross. Do zobaczenia z powrotem w szkole. Beatrice.
  - Do widzenia.
  Alys wstała i wyszła z gabinetu. Gdy już znalazła się na zewnątrz, odwróciła się do drzwi pokoju, a jej piwne oczy rozbłysły czerwienią.
  - Jestem Alys Darkmoon - szepnęła. - I nie myśl, że nie wiem, co potrafię. Nie myśl, że jestem słaba. Nie myśl, że potrafisz mnie zmienić. Jestem Alys Darkmoon. I powinieneś o tym pamiętać.
  Po czym dosłownie rozpłynęła się w powietrzu.

• ★ • ★ • ★ •
Privet Drive, jakiś czas później

Harry zatrzymał się na ulicy i położył ciężki kufer na ziemi. Spojrzał bezradnie na Łapę.
  - I co teraz? - spytał.
  W odpowiedzi, pies trącił nosem kufer. Chłopak otworzył go, a Łapa zanurkował, szukając czegoś. Wreszcie wynurzył się z różdżką w pysku. Harry niepewnie wziął ją od niego.
  - Masz pomysł? - upewnił się, a pies przytaknął.
  Chłopiec nie wiedział, co zrobić z różdżką. Czując się jak idiota, machnął nią przed sobą.
  Przez chwilę nic się nie działo. Harry zaczął zastanawiać się, do czego ma mu służyć różdżka, skoro i tak nie mógł używać magii, gdy zobaczył coś wielkiego pędzącego w jego kierunku. Szybko odskoczył, a 'coś' zatrzymało się tuż przed nim. Okazało się być dużym, trzypiętrowym autobusem.
  Z pojazdu wyskoczył pryszczaty chłopak.
  - Witam, nazywam się Stan Shunkpie i zapraszam na pokład Błędnego Rycerza, magicznego autobusu dla czarodziejów - przedstawił się chłopak, po czym spojrzał na Harry'ego. - A ty to właściwie kto?
  Harry spojrzał z zaskoczeniem na Łapę. Gdy ten przytaknął, odwrócił się z powrotem do Stana.
  - Harry - przedstawił się. - Gdzie jedziecie?
  - Gdzie chcesz - Shunkpie wzruszył ramionami.
  - A... Dziurawy Kocioł?

• ★ • ★ • ★ •
Następnego dnia rano

Alys zatrzymała się przed drzwiami pubu. Nie była na ulicy Pokątnej od kilku lat. Ostatnio... nie skończyło się to zbyt dobrze. Nie wiedziała, że takie typy kręcą się na Śmiertelnym Nokturnie!
  Dziewczyna otworzyła drzwi i weszła do środka.
  - Witam! - przywitał się barman, spoglądając na nią.
  Alys rozejrzała się. W pubie nie było prawie nikogo, oprócz mężczyzny, którego twarz była ukryta za kapturem.
  Dziewczyna prychnęła. Tak łatwo jej nie zmylą.
  - Dzień dobry, panie Ministrze - przywitała się, po czym skierowała się do wejścia na ulicę Pokątną, odprowadzana zaskoczonym spojrzeniem Ministra i śmiechem barmana.
  Przy śmietniku już ktoś stał i odliczał cegły. Był to czarnowłosy chłopak w okularach. Był chudy i niski. Obok niego stał duży, czarny pies.
  Alys zatrzymała się gwałtownie. Znała tego psa. Chyba ją wyczuł, bo odwrócił się i również znieruchomiał.
  - Łapa, co się... - zaczął chłopak, odwracając się. Gdy ją spostrzegł, natychmiast zamilkł. - Och. Um. Jestem Harry. Um... A ty?
  Pies-Syriusz wydał z siebie odgłos przypominający psa próbującego zdusić śmiech. Harry posłał mu wściekłe spojrzenie.
  Skoro Dumbledore chciał, żeby nie podawała swojego prawdziwego imienia, proszę bardzo.
  - Beatrice - przedstawiła się Alys. - Beatrice Lacey.
  Ręka Harry'ego powędrowała do włosów i jeszcze bardziej je potargała. Alys dostrzegła bliznę na jego czole.
   Potter. Mogła się spodziewać. Jaki ojciec, taki syn.
  Łapa prawie dusił się ze śmiechu.
   - Też idziesz na Pokątną kupić rzeczy do Hogwartu? - upewniła się dziewczyna.
   - Yyy... Tak - odparł Harry. - A... Yyy... Może pójdziemy razem?
  Alys z trudem powstrzymała się od parsknięcia śmiechem.
  - Dobrze.
  Harry uderzył różdżką w odpowiednią cegłę, a przejście na Pokątną się otworzyło.
  - Do której klasy teraz idziesz? - spytał.
  - Do trzeciej - odparła Alys.
  - Ja też! Ale nie widziałem cię przedtem w Hogwarcie - zdziwił się Potter.
  - Nie chodziłam tam. Nie chodziłam nigdzie.
  - A do jakiego domu chcesz trafić?
  Dziewczyna weszła na ulicę Pokątną.
  - Nie wiem. Zastanawiałam się na Slytherinem - Alys parsknęła śmiechem na widok min Łapy i Pottera. - Żartuję przecież! Griffindor.
  - Ja tam jestem! - ucieszył się Harry.
  Dziewczyna westchnęła. Potter nadal stał w tym samym miejscu.
  - Idziesz? - spytała.
  - Co? A, jasne! - Harry otrząsnął się i ruszył za nią. - Gdzie idziemy najpierw?
  - Ja idę do Gringotta.
  - Aha. Ja już tam byłem.
  - Więc może poczekasz na zewnątrz? - zasugerowała Alys. Powoli zaczynała mieć dość Pottera.
  - Ale...
  Dziewczyna odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła w kierunku banku Gringotta.

Alys podeszła do jednego z goblinów.
  - Chciałabym wziąć część pieniędzy ze skrytki numer 197.
  Goblin wyciągnął dłoń.
  - Ma panienka klucz?
  Dziewczyna bez słowa podała mu złoty przedmiot. Stwór obejrzał go uważnie, po czym oddał jej go.
  - Wygląda na odpowiedni - odwrócił się. - Charon!
  Podszedł do nich inny goblin.
  - Tak?
  - Zawieź ją do skrytki 197.
  Charon spojrzał na Alys.
  - Już przewożę jednego.
  - Więc przewieź dwójkę - pierwszy goblin odwrócił się z powrotem do trochę zniecierpliwionej Alys. - Idź.
  Dziewczyna poszła za Charonem do wagonu.
  Siedział już w niej czarnowłosy chłopak. Ze znudzeniem obracał różdżkę między palcami. Gdy usłyszał, jak podchodzą, podniósł głowę i spojrzał na nią.
  Alys zatrzymała się gwałtownie. Przed jej oczami pojawiła się jakaś scena: oni przed jakimś pałacem, starsi, walczący z kilkoma osobami w maskach. Widziała, jak z różdżki jednej z osób wydobywa się zielone światło. Chłopak popychnął ją na bok, a światło uderzyło w drzewo, przy którym wcześniej stała, a następnie... Scena skończyła się tak samo gwałtownie, jak się zaczęła.
  Alys była pewna, że chłopak też to widział. Wpatrywali się w siebie, próbując domyślić się, co to mogło znaczyć.
  - Wsiadaj - burknął goblin i wskoczył do wagonu.
  Dziewczyna usiadła obok chłopaka, który natychmiast złapał ją za rękę. Poczuła, jak elektryczność przebiega między nimi.
  - Też to widziałaś? - spytał cicho.

• ★ • ★ • ★ •

Lucas wpatrywał się w dziewczynę. Była mniej więcej w jego wieku, z brązowymi włosami i piwnymi oczami. Ale co mogło znaczyć to, co przed chwilą widział?
  - Też to widziałaś? - spytał cicho.
  Dziewczyna przytaknęła.
  Lucas puścił jej dłoń, a brunetka odsunęła się od niego na tyle daleko, na ile pozwalały jej ściany wagonu.
  Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
  - Idziesz do Hogwartu? - spytał.
  Dziewczyna spojrzała na niego krzywo.
  - Tak, a co cię to obchodzi? - burknęła.
  - Masz zmienne nastroje - zauważył Lucas.
  - Spadaj.
  Chłopak pochylił się do przodu.
  - Jak się nazywasz? - spytał.
  Brunetka zlustrowała go wzrokiem, jakby zastanawiając się, czy może mu zaufać.
  - Beatrice - powiedziała w końcu. - Beatrice Lacey.
  - Lucas Turner.
  Wózek zatrzymał się.
  - 197 - oznajmił goblin i wyskoczył z wagonu.
  Beatrice podeszła do drzwi do skrytki i wręczyła Charonowi kluczyk.
  Lucas przyglądał jej się uważnie. Kłamała. Wcale się tak nie nazywała. Ale dlaczego? Kim ona niby ma być? I po co się ukrywa pod innym imieniem? I co oznaczało to, co widzieli?
  Beatrice wskoczyła z powrotem do wózka i zauważyła, że chłopak się jej przygląda.
  - Czego? - burknęła.
  Lucas uśmiechnął się pod nosem.
  - Ładna jesteś.
  Lacey prychnęła.
  - A już miałam nadzieję, że nie zauważysz.
  Nie odezwała się do Lucasa przez resztę drogi. Najwyraźniej go nie lubiła. Trudno. On nie miał zamiaru się tym przejmować.
  Ale w jakiś sposób czuł, że spotkają się jeszcze wiele razy. Że byli ze sobą w jakiś sposób związani.

-----

Dostałam się, dostałam!
Dzisiaj były wyniki rekrutacji do gimnazjum (tak, mam 12 lat). DOSTAŁAM SIĘ DO BATOREGO! Jedenaście osób na jedno miejsce. Hurra, hurra, hurra!
Z tej okazji (i nie tylko) - nowy rozdział! Jak Wam się podoba?

4 komentarze:

  1. Hey, jesteś moją rówieśniczką! :D
    Vernon, ty obrzydliwy, skretyniały, opasły mugolu! Zgiń, proszę. Pan Gall Anonim i Pani Gallowa Anonimow. <3 Niby napisałaś rozdział, ale ałaś nam tylko więcej powodów do rozmyślań? Dlaczego James i Lily nie kontaktowali się z synem przez 13 lat? Na moejscu Lily pobiegłabym do Petunii i wypruła jej flaki (^~^). "Dumbledore się zgodził..." czyli Dumbel wie! Bogowie, biedny Harry. Alys (a raczej Beatrice... nazwę ją Tris) jest fajna. No i widzę, że Lucas powraca. Alys i Lukas *mamrocze pod nosem* Mam! Lucalys! Albo Alcas. Nie ma to jak szipować kogoś po jednej rozmowie :D
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry! Bardzo podoba mi się twój nowy blog ( tak, stary czytałam, ale problemy z netem i nie mogłam skomentować)
    W całości zgadzam się z koleżanką wyżej.
    W ogóle rozdział extra i czekam na nexta!
    Się fajnie rymło :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam cię do LBA. Szczegóły tutaj: drugiepokoleniehpipj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nooo dlaczego nie ma next'a???

    OdpowiedzUsuń