środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 2

Cześć! Jeszcze żyję!
Tak, wiem, strasznie długo się nie odzywałam, ale jestem! Jak to właściwie jest, że w ciągu roku szkolnego mam więcej czasu na pisanie niż w wakacje?
Nie przedłużając, oto rozdział.

-----

Alys usłyszała ciche hauknięcie za drzwiami swojego pokoju w Dziurawym Kotle. Otworzyła drzwi i wpuściła Łapę do środka. Gdy tylko zamknęła je za sobą, pies przekształcił się w wysokiego, czarnowłosego mężczyznę.
  Syriusz uśmiechnął się wesoło do dziewczyny.
  - Zostawiłem Harry'ego przed lustrem, zastanawiającego się, czy lepiej wygląda we włosach potarganych czy przygładzonych. Znając jego ojca, wybierze pierwszą wersję - mężczyzna rozłożył się wygodnie na łóżku Alys. - Musiałaś go jakoś zaczarować. Poskarżę się władzy i spalą cię na stosie.
  - Złaź z mojego łóżka, albo zobaczysz, jak umiem czarować - zagroziła dziewczyna, podchodząc do Syriusza.
  Łapa zrobił proszącą minę, ale Alys nie zwróciła na to uwagi.
  - Złaź - powtórzyła.
  Syriusz niechętnie zwlókł się z łóżka i udał obrażonego.
  - Co jest? - spytała dziewczyna.
  - Nie byłem w takich luksusach od 12 lat - mruknął naburmuszony Łapa.
  Alys wzruszyła ramionami.
  - No i?
  Syriusz spojrzał na nią prosząco, a dziewczyna wywróciła oczami.
  - Dobra, niech ci będzie, kładź się.
  Łapa pisnął z radości i rzucił się na łóżko.
  - Idziesz na trzeci rok, tak? - upewnił się.
  Alys przytaknęła.
  - Z Zaklęć i Uroków pewnie nie będziesz miała problemów, z Eliksirów jesteś świetna - wyliczał Syriusz. - Transmutację znasz aż za dobrze, Historii Magii nadal uczy Binns, latać na miotłach nauczył cię James, co tam jeszcze było? A, Zielarstwo! - Syriusz odwrócił wzrok. - Pewnie... pewnie jakoś sobie poradzisz. Zawsze możesz zrobić małą eksplozję w szklarni i nie będzie zajęć.
  - A Obrona przed Czarną Magią?
  Łapa wyszczerzył zęby.
  - Uczy Remi.
  Alys skrzywiła się.
  - Masz szczęście, że tego nie słyszał - mruknęła.
  - Tak się akurat składa, że słyszał - odezwał się głos za plecami dziewczyny.
  Alys i Syriusz spojrzeli w tamtym kierunku.
  - Remi! - wykrzyknął Łapa. - To znaczy Wilczuś! To znaczy Luniuś! To znaczy...
  - Och, cicho bądź, Łapeńko - Lupin wywrócił oczami.
  Syriusz skoczył na równe nogi.
  - Jak śmiesz?! - wykrzyknął. - Jak śmiesz nazywać mnie 'Łapeńką'?! Ja... ja będę się bił!
  Łapa przyjął pozycję boksera.
  Alys i Remus wymienili spojrzenia.
  - Słyszałam, że po wyjściu z Azkabanu ludzie zazwyczaj są wariatami,  - powiedziała powoli dziewczyna, - ale nie wiedziałam, że aż takimi.
  Lupin westchnął.
  - On już wcześniej był niezdrowo stuknięty - wyjaśnił. - James zresztą tak samo.
  - Zauważyłam - mruknęła Alys. - Mieszkałam z nim przez dwanaście lat.
  Syriusz spojrzał na nich urażony.
  - Foch! - powiedział i odwrócił się do nich plecami.
  Remus otworzył usta, by coś powiedzieć, gdy usłyszeli pukanie do drzwi. Lupin natychmiast się deportował, a Łapa zmienił z powrotem w psa.
  Alys podeszła do drzwi i otworzyła je. Za nimi stał Minister Magii.

• ★ • ★ • ★ •

Harry chodził w tą i z powrotem po swoim pokoju. Co się z nim działo? Nigdy nie obchodziło go zbytnio, jak wygląda. Nigdy nie interesował się tak inną osobą. Więc dlaczego z Beatrice było inaczej? Dlaczego tak na niego działała?
  Harry zatrzymał się i otrząsnął jak pies po wyjściu z wody. Rozejrzał się wokoło i uświadomił sobie, że Łapa gdzieś zniknął.
  Westchnął, chociaż jednocześnie był zadowolony, że pies zginął. Teraz przynajmniej miał o czym myśleć, nie tylko o Alys.
  Harry wyszedł ze swojego pokoju i rozejrzał się po korytarzu. Gdzie powinien zacząć szukać?
  Chłopiec zbiegł po schodach na dół i rozejrzał się po pubie. Oprócz niego, nikogo tam nie było, nawet barmana. Nie było więc i Łapy.
  Harry odwrócił się, by odejść, gdy nagle deska, na której stanął, zachwiała się.
  Potter spojrzał zaskoczony na dół. Stara deska przesunęła się, ukazując niezbyt głęboką dziurę. Harry przykucnął i przesunął deskę dalej.
  Pod podłogą leżały cztery mugolskie zeszyty. Chłopiec wyjął jeden z nich i otworzył go na pierwszej stronie. Znajdował się tam rysunek jelenia, a miejsce na imię i nazwisko było puste. Harry przewrócił stronę.

1 września 1976
To był pomysł Syriusza.
  Ja naprawdę nie lubię pisać, ale on twierdzi, że to się kiedyś przyda. Właściwie to sądzę, że on tego nie wymyślił, tylko Raven miała Widzenie. Ha! W końcu odkryłem, z kim pisał całe wakacje! Gdy go spytałem, na kiedy planują ślub, powiedział, cytuję: 'Nie wiem, ale jeśli chcesz tego dożyć, radziłbym ci, żebyś się zamknął.' Najpierw bałem się, że sam chce mnie zabić, ale potem okazało się, że Raven stoi tuż za mną. Na szczęście skończyło się tylko siniakiem.
  Więc jak już mówiłem (czy tam pisałem, co za różnica), Syriusz kazał nam prowadzić coś w rodzaju dziennika. Chyba tylko Remi jest zadowolony. Chociaż raczej mu się nie spodoba to, co z Syriuszem zaplanowaliśmy... Nie napiszę co, bo jak McGonagall się do tego zeszytu dorwie, będziemy mieli problem. I tak pewnie zgadnie, kto to zrobi... Mam nadzieję, że nie wyrzuci nas za to z Hogwartu. Przecież my chcemy tylko zaczarować wszystkie zbroje w zamku, żeby straszyły Ślizgonów! Na szczęście Raven pomaga, a jej nauczyciele zawsze odpuszczają. Chociaż i tak byłoby lepiej, gdyby tamten prefekt Ślizgonów, Turner, nas nie złapał. On zawsze nam wstawia szlaban i 'minus pięćdziesiąt punktów dla Gryffindoru'.

Harry przerzucił kilka kartek.

19 września
Oberwałem zaklęciem od Lily. Przecież ja tylko zapytałem ją, czy się ze mną umówi! Dlaczego od razu musi wyciągać różdżkę?
  No dobrze, nie od razu. Pytałem ją dwudziesty pierwszy raz dzisiaj, pięćdziesiąty czwarty raz w tym tygodniu (jest środa) i dwieście osiemdziesiąty szósty w miesiącu. Dopiero wtedy wyciągnęła różdżkę.

Harry zamknął zeszyt i sięgnął po następny. W środku zostały jeszcze dwa. Zawahał się, po czym zamknął skrytkę. Wziął dwa dzienniki i poszedł z nimi do swojego pokoju.
  Na schodach spotkał Łapę, który wychodził z pokoju obok.
  - Co ty tutaj robisz? - spytał Potter. - Chodź.
  Pies posłusznie wszedł za nim do pokoju.
  Harry położył się na łóżku i otworzył drugi zeszyt. Czuł, że to on powinien je przeczytać. Że powinien się dowiedzieć, kto je napisał. Że w środku znajduje się coś ważnego.

• ★ • ★ • ★ •

Syriusz wpatrywał się w zeszyty, próbując powstrzymać wspomnienia napływające mu do głowy.
  Więc to dla Harry'ego były przeznaczone te dzienniki. Więc to po to...
  Łapa potrząsnął głową. Wspomnienia były zbyt silne, zbyt bolesne.

Pocałował Jej czoło, Jej przymknięte powieki, Jej usta.
  - Kocham cię - wymamrotał, wdychając zapach Jej włosów. - Kocham cię.
  Patrzył, jak kąciki Jej ust podnoszą się w uśmiechu.
  - Też cię kocham - powiedziała. - Ale próbuję się uczyć. Możesz mi łaskawie nie przeszkadzać?
  Wyszczerzył do Niej zęby.
  - Nie - odparł, całując Jej szyję.
  Próbowała go ignorować, ale nie wychodziło Jej to. W końcu zatrzasnęła podręcznik i wyciągnęła różdżkę.
  Natychmiast się odsunął.
  - Dobra, dobra - powiedział szybko, podnosząc ręce w geście poddania. - Już nie przeszkadzam. Tylko mnie nie zabijaj.
  Uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do czytania. Patrzył, jak Jej twarz przybiera skupiony wyraz, jak Jej dłonie przywracają kartki.
  - Kochanie?
  Rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
  - Nie mów do mnie 'kochanie' - warknęła.
  Uśmiechnął się szeroko, a Ona trzepnęła go w tył głowy. Roześmiał się, a po chwili Ona do niego dołączyła.
  Chwycił Ją w ramiona, odkładając Jej książkę na bok. Pocałował Jej usta.
  Odepchnęła go delikatnie od siebie.
  - Syriusz... - zaczęła, ale urwała. Jej oczy rozbłysły nagle na złoto. Wydała z siebie zduszony krzyk. Przez chwilę oboje czekali nieruchomo, po czym Jej oczy znów stały się normalne - czyli zmieniały kolor w tempie 100 odcieni na sekundę.
  - Co to było? - spytał cicho.
  - Widzenie - odszepnęła, trzęsąc się w jego ramionach.
  - To wiem. Co widziałaś?
  Odwróciła wzrok.
  - Nieważne.
  - Czy to aż takie złe?
  - Mówiłam już, że nieważne? Po prostu... ty i James musicie prowadzić dzienniki.
  Wytrzeszczył na Nią oczy.
  - Że co proszę?! - wykrzyknął. - Ja mam pisać?!
  Wymusiła uśmiech.
  - Leń - stwierdziła.
  Zrobił minę zbitego psa, po czym odchylił się do tyłu i rzucił w Nią poduszką.
  W pokoju rozpętała się I Wojna Światowa na Poduszki.
  Zrobił, jak chciała. Jak zawsze.

Czy wiedziała, co się wydarzy? Czy wiedziała, że James i Lily umrą, zdradzi przez Petera, że ona sama umrze, a on będzie oskarżony o to wszystko? Czy wiedziała, że z piątki Huncwotów zostanie tylko Remus? Czy wiedziała? Czy wiedziała cały ten czas?
  Jak ona mogła z czymś takim żyć?

• ★ • ★ • ★ •

- Więc... - Knot zawahał się. - Więc w tym roku idziesz do Hogwartu.
  Alys skrzyżowała ręce.
  - Tak, proszę pana. Śmiem sądzić, że pan powinien być o tym poinformowany, jako że była to pańska decyzja, panie ministrze - powiedziała z udawaną uprzejmością, która nikogo nie mogła zmylić.
  Knot zawahał się ponownie.
  - Więc... Podręczniki masz już kupione? - spytał niepewnie, po czym dodał. - Beatrice.
  Oczy Alys się zwęziły.
  - Niech pan wybaczy, ale nie wiem, o kim pan mówi - tym razem nawet nie próbowała zmieniać tonu swojego głosu. Jej słowa były tak ciepłe jak powierzchnia Plutona*.
  Minister przełknął ślinę.
  - Ty nazywasz się Beatrice - powiedział, a następnie powtórzył, jakby do siebie: - Nazywasz się Beatrice Lacey.
  Alys pokręciła głową.
  - Niech pan wybaczy, ale obawiam się, iż mija się pan z prawdą. Nazywam się Alys Darkmoon. Nie Beatrice Lacey, panie ministrze.
  Knot niepewnie przystąpił z nogi na nogę, zupełnie jak mały dzieciak przyłapany na podjadaniu konfitur.
  - Eee... Yyy... Aaa...
  Alys uśmiechnęła się ironicznie.
  - Czy mogłabym prosić pana o powtórzenie? - poprosiła, prychając. - Obawiam się, że nie dosłyszałam.
  Minister odchrząknął.
  - Nazywasz się Beatrice Lacey - powtórzył, chociaż sam w to chyba nie wierzył. - Jesteś tylko zwyczajną, trzynastoletnią czarownicą. Nie jesteś nikim specjalnym. Nikim wyjątkowym. Właściwie to jesteś nikim.
  Alys uśmiechnęła się zimno.
  - Sam w to nie wierzysz - powiedziała cicho, a cały świat jakby znieruchomiał. Knot pobladł. - Dobrze wiesz, że nie jestem zwyczajną, bezbronną, trzynastoletnią czarownicą i lepiej dla ciebie, gdybyś o tym nie zapominał. Jeśli chcesz się oszukiwać i twierdzić inaczej, proszę bardzo. To po prostu oznacza, że jesteś tchórzem. I kiedyś tego pożałujesz.
  Knot przełknął głośno ślinę.
  Czar prysł. Minister znów widział poruszające się na wietrze firanki i słyszał krzyki ludzi na zewnątrz.
  - To... - powiedział niepewnie. - Do widzenia.
  Wyszedł, zanim dziewczyna zdążyła otworzyć usta.
  Może nawet nie próbowała.

• ★ • ★ • ★ •

Nathaniel Turner patrzył chłodno na Bellatrix Lestrange. Śmierciożerczyni stała przed drzwiami jego domu.
  - Czego tu chcesz? - spytał zimno.
  Kobieta zmrużyła oczy.
  - Jesteście wierni Czarnemu Panu?
  Turner rozejrzał się dookoła, upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu, po czym wciągnął ją do środka, zamykając za nią drzwi.
  - Znów rekrutuje? - spytał cicho. Bellatrix uśmiechnęła się pod nosem, słysząc podekscytowany ton jego głosu.
  - Ja rekrutuję - odparła. - Zanim osłabł, przykazał mi z powrotem zebrać śmierciożerców, na wypadek, gdyby coś mu się stało. Więc oto jestem.
  Oczy Nathaniela rozbłysły.
  - Jesteśmy wierni - szepnął. - Zawsze byliśmy i zawsze będziemy.
  Bellatrix uśmiechnęła się. Takiej odpowiedzi oczekiwała.
  - Potrzebujemy dawnych członków - powiedziała cicho. - Ale i nowych. Potrzebujemy kilku w Ministerstwie...
  - Jesteśmy ja i Lucius Malfoy.
  - Dobrze. Ufają wam?
  - Bardzo.
  - Świetnie. Potrzebujemy kogoś w gazetach.
  - Jeden z Rosierów stara się o pracę w 'Proroku Codziennym'.
  - Myślisz, że ją dostanie?
  - Z pewnością.
  - Wspaniale. Potrzebujemy kogoś w Hogwarcie.
  - Jest Snape...
  Bellatrix pokręciła głową z uśmiechem.
  - Źle mnie zrozumiałeś. Potrzebujemy ucznia w Hogwarcie.
  Zapadła cisza.
  - Mamy tam syna - powiedział powoli Turner. - Może...
  - Zawołaj go.
  Nathaniel klasnął w dłonie. Obok pojawił się skrzat, który natychmiast ukłonił się jemu i Lestrange.
  - Poproś Lucasa, by tutaj przyszedł - rozkazał Turner, nawet nie patrząc się na skrzata.
  - Tak, sir - stwór przytaknął i zniknął.
  Po chwili usłyszeli kroki na schodach i w pokoju pojawił się młody Turner.
  Lucas i Bellatrix mierzyli się wzrokiem.
  - Bellatrix Lestrange - powiedział chłopak.
  - Młody Turner - odparła kobieta.
  Lucas podszedł bliżej.
  - Co się stało? - spytał.
  Lestrange zlustrowała go jeszcze raz wzrokiem.
  - Za młody - stwierdziła. Nathaniel otworzył usta, by coś powiedzieć, ale ona mu przerwała. - Ale jeśli w tym roku dobrze się spisze, pod koniec czerwca będzie mógł stać się jednym z nas - odwróciła się do chłopaka. - Chcesz być śmierciożercą?
  - Co mam zrobić? - spytał Lucas.
  Bellatrix uśmiechnęła się triumfalnie.

---

*Temperatura na powierzchni Plutona wynosi średnio -230°C. Dla porównania, najniższa temperatura, jaką kiedykolwiek zanotowano na Ziemi wynosi -88°C, a średnia 15°C na plusie.

-----

Jak Wam się podoba? Mi tak średnio. Chociaż końcówka jest spoko...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Dobrych ocen w nowym roku szkolnym!

2 komentarze:

  1. Fajnie, nie mogę się doczekać, kiedy zacznie się coś dziać! Wiesz, więcej akcji, trochę więcej się dowiemy o niektórych osobach, trochę więcej czasu będzie zajmować przeczytanie posta/u (nie wiem, która forma poprawniejsza) Zawsze podobało mi się imię Lucas. Lucas, Lucas, Lucas... Więc Bellatrix zwerbowała go, tak? Zapowiada się ciekawie. I zaskoczyłaś mnie stwierdzeniem ,,...Mieszkałam z nim przez dwanaście lat.." Będę miała czas do namysłu, skoro na matmie będę udawała, że coś piszę, a na religii będę czytała Zmierzch pod ławką :-) Mam nadzieję, że napiszesz szybko.
    Pozdrawiam i życzę weny =D
    P.S. Jeśli lubisz opowiadania o zmienionej historii HP, to zapraszam: adventure-of-triples-potter.blogspot.com :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się podoba :) Kocham to, James żyje!!!!!! Za to cię kocham, piszę bardzo długie komentarze ;) na koniec zapraszam na forevertogetherroseijames.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń